Francisco Trincão był jedną z największych nadziei Barçy na zarobienie pieniędzy tego lata. Skrzydłowy Sportingu cieszy się dużym zainteresowaniem na rynku transferowym, a Blaugrana zachowuje prawie 50% od przyszłego transferu, ale wszystko wskazuje na to, że klub nie otrzyma pieniędzy, przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej. Sporting uznał Trincão za nie na sprzedaż, podobnie jak innych kluczowych graczy, takich jak Gonçalo Inácio czy Hjulmand, i liczy na zrównoważenie rachunków dzięki sprzedaży Gyokeresa.
Trincão miał wyjątkowy sezon i zwrócił na siebie uwagę przede wszystkim klubów z Premier League, choć Bayern Monachium również go obserwował. Wycena piłkarza mogła sięgać nawet 35 milionów euro, a Barça liczyła na spore wpływy ze sprzedaży, ale drzwi są zamknięte. Arsenal i Manchester United nadal są bardzo zainteresowani Portugalczykiem, ale nie udało im się dojść do porozumienia.
Sporting stara się za wszelką cenę przedłużyć i kontrakt Trincão, który wygasa w 2027 roku. Negocjują z agentem Jorge Mendesem, ale nie poczyniono zbytnich postępów, mimo że zaproponowano mu bardzo dobrą podwyżkę wynagrodzenia i numer „10” od następnego sezonu. Jeśli zatrzymają go i nie przedłużą umowy, jest więcej niż prawdopodobne, że odejdzie w styczniu lub latem 2026 roku.
Mendes podczas spotkań z zarządem Blaugrany ostrzegł już, że wokół Trincão dzieje się coś i może dojść do sprzedaży, która przyniesie zyski. Trincão opuścił Barçę, najpierw na zasadzie wypożyczenia, a następnie został sprzedany do Sportingu za łączną kwotę około dziesięciu milionów euro, obejmującą koszt wypożyczenia i opcję zakupu. Barça straciła wszystkie prawa do jego ponownego pozyskania latem ubiegłego roku, ale zachowuje procentowy udział finansowy, który bardzo dobrze wpisałby się w bilansowanie limitu wynagrodzeń drużyny.