W połowie stycznia Ronald Araujo wstrząsnął Barceloną. Urugwajczyk nie przedłużył kontraktu z klubem, a Juventus był gotowy przejąć zawodnika. Włoski klub wykonał ruch z tym zamiarem, ale ich oferta była niewystarczająca w stosunku do tego, co dyrekcja sportowa Barcelony uznała za uczciwą cenę rynkową. Włosi liczyli na drugą ofertę, ale Deco szybko wykonał ruch i przedłużył kontrakt z Araujo do 2031 roku.
Było to jednak odnowienie z gwiazdką, ponieważ jego klauzula wypowiedzenia w wysokości miliarda zostanie zmniejszona do zaledwie 70 milionów na dziesięć dni w lipcu. Ucieczka, wciąż jest możliwa. W momencie przedłużenia umowy nikt nie sądził, że może ona zostać wykorzystana i uważano, że Araujo na pewno zostanie po swoich wypowiedziach, w których zapewniał, że nie odejdzie z klubu. W tej chwili i patrząc na jego występy, nikt nie jest już tego pewny.
Oczywiste jest, że Urugwajczyk stracił miejsce w wyjściowym składzie. Wyprzedzają go Cubarsí i Iñigo Martínez. Sytuacja, która budzi wątpliwości obu stron. Po pierwsze, samego zawodnika, który widzi, że nie jest już niepodważalny, podczas gdy w innych drużynach mógłby być. Ponadto krytyka z ostatnich kilku dni wpłynęła na niego. Przydarzyło mu się to już w zeszłym sezonie, kiedy został wskazany jako jeden z odpowiedzialnych za odpadnięcie przeciwko PSG po tym, jak otrzymał czerwoną kartkę za oczywisty błąd. Pojawiła się krytyka, nawet ze strony jego kolegi z drużyny, Gündogana, a teraz jest ona większa z powodu jego odpowiedzialności za dwa ostatnie gole Interu we wtorek. Do tego stopnia, że zablokował komentarze na swoich portalach społecznościowych.
Wątpliwości docierają również do Flicka i dyrekcji sportowej. Zwłaszcza, że klub ma opcję podpisania kontraktu z Jonathanem Tah, który przybyłby na zasadzie wolnego transferu. Zawodnik Leverkusen wie o zainteresowaniu Barcelony i już powiedział, że będzie czekał na decyzję katalońskiego klubu. Nie będzie jednak czekał w nieskończoność. Przede wszystkim dlatego, że na celowniku mają go także inne kluby, zwłaszcza Bayern Monachium.
Nie zapominajmy też o sytuacji finansowej klubu. Barcelona wciąż pozostaje bez Fair-Play, czekając na potwierdzenie sprzedaży lóż VIP na Camp Nou. W tej sytuacji każda sprzedaż jest mile widziana, ponieważ przyniesie ulgę w wydatkach na wynagrodzenia. Zwłaszcza jeśli chodzi o zawodnika, który nie jest starterem. A tak właśnie wygląda sytuacja Araujo.
Na razie obie strony czekają na koniec sezonu, aby wykonać ruch. Ale jasne jest, że sytuacja się nie zmieni. Araujo nie zostanie starterem w czterech pozostałych meczach i będzie musiał podjąć decyzję o swojej przyszłości. Wszystko powinno rozstrzygnąć się w pierwszych dziesięciu dniach lipca.